Po trzech miesiącach stosowania Bullet Journala 2 w 1, czyli notatnika i segregatora, mogę śmiało napisać, że ten system zdał egzamin. Dlaczego zdecydowałam się na hybrydę?
Pracuję z trzecim już Bullet Journalem. W dwóch pierwszych miałam zarówno planer (czyli głównie dniówki), jak i tak zwane kolekcje (czyli wszelkie spisy: książek, używanych kosmetyków, i tak dalej).
Jeśli chcesz zajrzeć do moich trzech pierwszych BuJo i poczytać, jak oceniam notatniki, w których je prowadziłam, zajrzyj do tego tekstu.
Kolekcje „jak leci”
W pierwszym BuJo kolekcje wrzucałam na bieżąco, między dniówkami. Korzystałam wtedy ze spisu treści (indeksu), więc odnalezienie ich nie było trudne. Jednak poważnym minusem takiego rozwiązania była długość kolekcji, której nie byłam w stanie przewidzieć. Tym sposobem listę kursów Skillshare mam w trzech różnych miejscach, a to już niezbyt wygodne.
Kolekcje z tyłu notatnika
Kolekcje można także gromadzić w jednym miejscu, na przykład z tyłu notatnika. Mój drugi BuJo odwracałam do góry nogami, dzięki temu mogłam robić spisy jeden po drugim. Nie było to jednak tak wygodne jak sobie wyobrażałam, bo wciąż istniał problem miejsca, którego na niektóre kolekcje brakowało.
Hybryda – kolekcje oddzielnie
Kiedy wraz z nowym rokiem rozpoczynałam trzeci już Bullet Journal, zdecydowałam przerzucić z niego wszystkie sprawy długoterminowe do segregatora. W Bullet Journalu zostało tylko to, co zamyka się w ramach danego miesiąca.
Jeśli chodzi o sprawy blogowe, to w segregatorze gromadzę pomysły na posty i notuję statystyki. Są to sprawy wykraczające poza ramy konkretnych miesięcy. Natomiast w BuJo mam bieżące kalendarze publikacji i trackery pracy nad postami.
Podobnie rozbite są treści dotyczące książek (uwielbiam czytać!). W Bullet Journalu zapisuję, co przeczytałam w danym miesiącu. W segregatorze mam spisy książek, które chciałabym przeczytać i kolekcje powieści poszczególnych autorów (tych bardziej płodnych rzecz jasna, jak Tess Gerritsen czy Michael Connelly).
Na bieżące i długofalowe rozbijam także postępy w odchudzaniu i uprawianiu sportu, notatki o stosowanych kosmetykach, informacje o zdrowiu własnym i rodziny.
Mój segregator
Ponieważ nie byłam pewna, czy hybryda to dobry pomysł, nie inwestowałam w drogi segregator. Korzystam z okładek kalendarza w amerykańskim stylu. Przez dwa lata prowadziłam w nim samodzielnie drukowany planer. Segregator jest czerwony, ma kilka kieszonek i sześć ringów. Używam w nim kartek gładkich i kropkowanych (sama je drukuję). Zrobiłam sobie do niego przekładki z tektury oklejonej papierem do scrapbookingu. Stworzyłam w ten sposób cztery działy: blog, kolekcje, uroda/zdrowie i listy życzeń (głównie – chyba to Cię nie zaskoczy – przybory plastyczne i artykuły papiernicze, które chciałabym mieć). Otwierane ringi segregatora umożliwiają mi swobodne żonglowanie kartkami: mogę je wyjmować, przekładać, dokładać nowe.
Jestem bardzo zadowolona z systemu hybrydowego i zamierzam w dalszym ciągu z niego korzystać. A jak Ty radzisz sobie z kolekcjami?
Ciekawy pomysł z dwoma miejscami na robienie notatek.
Ja z BuJo korzystam przede wszystkim w pracy. Mam sporo zadań i spotkań podczas których sporo notuję. Z notatek tych mam całkiem sporo pomysłów na nowa zadania czy do zrealizowania na później. Średnio w notesie A5 dziennie mam od 2 do 3 stron zapisanych. Ale jak można się spodziewać jest tam dość duży nieład – mix zadań / spotkań / notatek / luźnych spostrzerzeń itd.
Pytanie jak sobie radzisz kiedy np. w czasie dnia wpadasz na dany pomysł, masz spotkanie gdzie pojawia się coś do zanotowania w segregatorze albo w istniejącej kolekcji… Czy notujesz to jak zawsze w BuJo a potem przepisujesz na czysto do segregatora? Jak to dużo czasu zajmuje.
Ja nie noszę ze sobą BuJo, notes i segregator trzymam na biurku (pracuję w domu). W Twojej sytuacji na przykład nosiłabym kilka kartek wypiętych z segregatora i tam na bieżaco notowała pomysły, a w domu wpinała 🙂
Pozdrawiam!
Dobry wpis. Dodaję stronę do ulubionych.
Miło mi 🙂
Też przestawiam się na hybrydę. Jestem pewne, że zostanę już wierna BuJo, a nie chce mi się ciągle przepisywać swoich list. W tym tygodniu przyszedł mój segregator i po świętach biorę się za tworzenie 🙂
Tak, to bardzo praktyczne rozwiązanie 🙂
Mam dopiero pierwszy bujo, ale na przyszłość też pomyślę o takiej hybrydzie, bo ciekawie to brzmi.
Bardzo polecam, to praktyczne (nie trzeba przepisywać list albo grzebać w starych bujo) 🙂
Ja mam podobnie 🙂
W Nuunie Bullet Journal – wygląda, że starczy na rok. Zaczęłam w styczniu i pierwszy kwartał zajął mi delikatnie mniej niż ¼ całego zeszytu. Kolekcje, listy i wszystkiego inne potrzebne „na zawsze” sprawy mam w notesie na ringi. Mam jeszcze zeszyt do nauki francuskiego ale to zupełnie inna historia ?
Aż na rok? U mnie starczyłaby pewnie na 5 miesięcy, ale chcę zmienić już po 4, nie wiem, czy do samiutkiego końca zapiszę 😉
Wychodzi na to, że większość osób w drugim czy trzecim bujo przechodzi na hybrydę…