Dziś chciałabym Ci pokazać moje pierwsze obrazki i opowiedzieć, jak się (na)uczyłam rysować. Ten wpis to odpowiedź na komentarze i maile Czytelników, którzy piszą: „podoba mi się to, co robisz, ale ja nie mam talentu i nigdy się nie nauczę tak malować”.
Mój pogląd na tzw. talent prezentowałam na blogu już kilkakrotnie, ale nie zaszkodzi powtórzyć: nie wierzę w brak zdolności plastycznych. „Talent do rysowania” to świetnie rozwinięta umiejętność patrzenia plus dużo, dużo pracy. I oczywiście, zamiłowanie. Bardzo podoba mi się zdanie „Talent to wielka cierpliwość”. Ja zaczęłam pięć lat temu od dobrych chęci i braku umiejętności. Zobacz moje pierwsze rysunki!
Jak przestałam i znowu zaczęłam być artystką
W dzieciństwie dużo i chętnie rysowałam, już od przedszkola byłam za to chwalona i nagradzana. W szkole podstawowej zbierałam piątki na plastyce, prowadziłam klasową gazetkę ścienną, robiłam dekoracje na akademie. Kredki i farby porzuciłam, kiedy poszłam do liceum. Od tej pory nigdy już na poważnie nie rysowałam. Aż do wiosny 2013. Po przeczytaniu książek Danny’ego Gregory’ego „The Creative License” i „Every Day Matters” rysowałam – jak radził – otaczające mnie przedmioty, a także coraz śmielej uprawiałam urban sketching. Moje wrocławskie początki opisałam w pierwszym wpisie na tym blogu. Pokazałam tam pierwszy rysunek z 14 maja 2013. Jak widać na zdjęciu powyżej, ówczesne obrazki były… no cóż, rysunkami osoby początkującej. W tamtym czasie zabawa akwarelami dawała mi tyle radości, że nie myślałam o nauce, doskonaleniu techniki, a nawet o lepszych przyborach.
Kursy, warsztaty, tutoriale
Latem przeprowadziliśmy się (a właściwie, po kilku latach koczowniczego życia, wróciliśmy) z Wrocławia do Warszawy. Trochę zaniedbałam rysowanie – trzeba było się urządzić, zapisać dzieci do nowej szkoły, odnowić znajomości. Do szkicownika czasem zaglądałam codziennie, a czasem o nim zapominałam na tydzień albo dwa. W tym czasie zaczęłam powoli myśleć o nauce rysowania. Nieporadność moich rysunków i braki techniczne zaczęły mnie uwierać.
Zainwestowałam w profesjonalne farby i kupiłam pierwszy porządny sketchbook. Odkryłam rysunkowe blogi i zaczęłam korzystać z zamieszczanych na nich tutoriali. Wiosną następnego roku znalazłam darmowy kurs Strathmore. Nauczyciel Earnest Ward uczył rysowania od podstaw: jak się posługiwać ołówkiem, jak patrzeć na rysowany przedmiot, jak grą światła i cienia sprawić, aby stał się trójwymiarowy. Kurs ten można obejrzeć teraz na , polecam wszystkim początkującym! YouTube
Kool Skool
Kolejne rysunki to prace powstałe podczas nauki w wirtualnej szkole rysowania Sketchbook Skool (SBS). Założył ją (razem z Holenderką Koosje Koene) człowiek, który zachęcił mnie do rysowania, wspomniany wyżej Danny Gregory. Ich pomysł na uczenie to nie tyle konkretne instrukcje krok po kroku, co pokazanie, jak fajne może być rysowanie. Sześć tygodni z sześcioma różnymi artystami, którzy pokazują swoje sketchbooki, inspirują i namawiają do wspólnego tworzenia różnymi technikami. Na tamtym etapie nie miałam jeszcze własnego stylu rysowania, naśladowałam nauczycieli.
Podczas nauki w SBS zaczęłam pokazywać publicznie swoje rysunki. Początkowo na dostępnej tylko dla kursantów platformie e-learningowej, później w zamkniętej grupie na Facebooku. Kolejnym krokiem było otwarcie konta na Instagramie, wreszcie założenie tego bloga. Ciepłe komentarze Czytelników, podglądanie innych artystów i udział w rysunkowych wyzwaniach pomogły mi w wypracowaniu nawyku niemal codziennego rysowania. Dużo tworząc, automatycznie doskonaliłam technikę i powoli wypracowywałam własną kreskę. Jednocześnie nadal uczyłam się, gdzie tylko mogłam, na przykład na kursach Craftsy, Creativebug, Strathmore i – moich ulubionych – Skillshare. Moimi nauczycielami byli między innymi Gay Kraeger, Marc Taro Holmes, Liz Steel.
tu możesz się zapisać na bezpłatne dwa miesiące Skillshare
gratisowych lekcji ze Sketchbook Skool
kilka„Weź wyjdź” i co dalej?
Po pewnym czasie – dzięki blogowi i mojej wirtualnej galerii na Instagramie – zaczęłam dostawać propozycje zleceń/współprac. Oczywiście, nie wszystkie przyjmowałam, z różnych względów. Zilustrowanie książki dla dużego wydawnictwa stało się dla mnie samej potwierdzeniem artystycznej wartości tego co robię. I doświadczeniem, które – jak sądzę – zaprocentuje w przyszłości.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Cię, że startowałam naprawdę „od zera” i uporem, tudzież pracą osiągnęłam obecny poziom. Wciąż się uczę i szukam nowych wyzwań (chciałabym na przykład zaprzyjaźnić się w najbliższym czasie z gwaszami). Więc już nie marudź, że nie potrafisz, łap farby i działaj! 😉
pani blog jest prześliczny.bardzo przydają się rady specjalisty.
Dziękuję serdecznie! <3
Cześć, bardzo pomocny blog, dziękuję za dzielenie się swoimi doświadczeniami. Dla mnie duża inspiracja, aby wrócić do malowania 😀 Mam pytanie odnośnie bezpłatnego dwu-miesięcznego kursu Skillshare oraz Sketchbook Skool. Czy po 2 miesiącach trzeba się z kursu wypisać, żeby było bez pobierania automatycznych opłat na kolejne miesiące ?
Dziękuję, bardzo się cieszę, kiedy inspiruję moich Czytelników do konkretnego działania 🙂
Jeśli chodzi o Skillshare to tak, trzeba pamiętać, aby anulować subskrypcję przed upływem dwóch miesięcy.
Natomiast w Sketchbook Skool kursy są płatne, każdy oddzielnie, więc płaci się tylko za wybrane. Darmowy jest tylko jeden, tzw. Sample Kourse https://klass.sketchbookskool.com/p/free-sample-kourse
Pozdrawiam
Ja jakiś czas temu zaczęłam malować akwarelami – krajobrazy i zwierzęta bo ludzie mi nie wychodzą. No i z jednych jestem bardziej zadowolona a z innych wogule ale staram się nie poddawać. Bardzo chciałabym się nauczyć rysować ołówkiem ale to myślę że później jak trochę bardziej oswoję się z akwarelami ? a po za tym twój blog jest świetny i bardzo inspiruje dzięki pani np założyłam swój bujo?
Dziękuję Alu! Myślę, że ołówek mógłby Ci pomóc w innych technikach.
I absolutnie się nie poddawaj, chyba nie ma artysty, który byłby zadowolony ze wszystkich swoich prac 😉
Pozdrawiam!
Bardzo lubię Twoje wpisy przede wszystkim za to, że bije z nich chęć dzielenia się z innymi wiedzą. W każdym wpisie masa przykładów, inspirujących ludzi, kursów.. Dla mnie jako dla osoby, która nadal się uczy i szuka swojej artystycznej drogi te wpisy są nad wyraz użyteczne 🙂
Bardzo mi miło Patrycja, że tak to widzisz <3
Ja sama nie tak dawno zaczynałam i pamiętam, czego szukałam i ile musiałam kopać w Internecie, żeby znaleźć informacje dla osoby początkującej. I zakładałam tego bloga z założeniem, że postaram stworzyć miejsce w sieci przyjazne zupełnym laikom, amatorom. Jeśli mi się udało, to bardzo bardzo się cieszę!
Pozdrawiam serdecznie!
bardzo się Pani udało
To bardzo budujące i dziekuje, ze sie zdecydowalas pokazac pierwsze prace. Trudno je nazwac slabymi, cos w nich jest, ale widac, ze rysowala osoba poczatkujaca. Daje mi to nadzieje. Kocham to, co robisz.
Po to powstał ten wpis. Nie święci garnki lepią 🙂
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Tobą w zupełności.
Jestem dopiero na początku drogi, którą wiele lat temu przeszłaś. Mam nadzieję, że dzięki ćwiczeniom, będę mogła z dumą dostrzec efekt „Przed” i „Po”, choć domyślam się, że „Po” nigdy mi nie wystarczy. Długa droga przede mną…
A Tobie gratuluję i podziwiam za samozaparcie 🙂
Pozdrawiam 🙂
Sylwia, „po” chyba nigdy nie wystarcza, ale… ja to lubię. Bo co to by było, gdybym siadła i stwierdziła, że już wszystko umiem? Nudy, panie 🙂
Pozdrawiam!
Podpisuję się obiema rękami pod Twoim postem. Rysowania można się nauczyć. Też to powtarzam różnym osobom, które wzdychają, że nie mają talentu. W przeciwieństwie do Ciebie, nie rysowałam zbyt ładnie jako dziecko i wzrastałam w poczuciu, że mam „dwie lewe ręce”, ale zawsze miałam pragnienie, żeby ładnie malować. A że jedną z moich cech dominujących jest upór w dążeniu do celu, to idzie mi coraz lepiej 🙂
Na pewno trudniej jest startować w takiej sytuacji i zbudować pewność siebie jako artysty (ba, w ogóle się nazwać artystą!. Niestety, to dość częsta sytuacja, wiele razy to czytałam na blogach artystów albo w różnych grupach związanych z rysowaniem…
Pozdrawiam!
BRAWO! 🙂 Inspirujesz. Dziękuję.
Dziękuję serdecznie! <3
Muszę wygrzebać z szuflady swoje akwarele.?
Koniecznie! 🙂
Pozdrawiam!
Gęba mi się śmieje do tych twoich rysunków, gratuluję ile osiągnęłaś przez te kilka lat
Dziękuję!