Kiedy słyszymy hasło „elementarz” – myślimy o podręczniku Mariana Falskiego. Tymczasem to starszy o pokolenie Konrad Prószyński znany jako Promyk (nomen omen) rozświetlił mroki polskiego analfabetyzmu w wymiarze wręcz nieprawdopodobnym.
Promyk podobnie jak Falski pochodził z Kresów. I tak jak on autorem elementarzy został przypadkowo. O ile podręczniki Falskiego popularność zdobyły przede wszystkim dlatego, że powszechnie korzystano z nich w szkołach, o tyle książki Prószyńskiego kupowano dobrowolnie: rodzice – dzieciom, prywatni nauczyciele – uczniom, dorośli analfabeci – sami dla siebie.
Litery na ścianie stodoły
Podczas wakacyjnego pobytu na Mazowszu Ksawery Prószyński po raz pierwszy zetknął się bezpośrednio z ciemnotą chłopów. W całej wsi nikt nie potrafił czytać, a dzieci nie rozumiały nauczyciela uczącego po rosyjsku. Postanowił temu zaradzić: na ścianie stodoły wymalował kilka prostych wyrazów, sylab i liter. Zaciekawieni mieszkańcy wsi próbowali zgadywać, co oznaczają tajemnicze znaki. Wtedy zjawiał się Prószyński i zaczynał lekcję – tłumaczył co oznaczają poszczególne litery, jak się je wymawia i jak je łączyć w wyrazy. Jako że metoda okazała się skuteczna, ułożył i w 1874 roku wydał obrazkowy elementarz dla samouków. Pierwsza wersja, Elementarz ścienny, nawiązująca do lekcji na ścianie stodoły okazała się niepraktyczna, opracował więc drugą, tradycyjną książkową. Elementarz, na którym nauczysz czytać w 5 albo 8 tygodni z roku 1875 zyskał już niebywałe powodzenie. Cztery lata później wyszła Obrazkowa nauka czytania i pisania.
Wszystkie książki były nastawione na nauczanie domowe dzieci i dorosłych oraz samouctwo wspierane przez kogoś piśmiennego. Publikacje te – co było typowe dla autorów drugiej połowy XIX wieku – Prószyński podpisywał pseudonimem literackim. Jako Kazimierz Promyk jest dziś bardziej znany niż pod prawdziwym nazwiskiem. Z czasem podręczniki Promyka trafiły także do szkół.
Self-made man
Lubię sobie wyobrażać, że dziś Promyk byłby mistrzem autopromocji na Tik-Toku i Instagramie. Sto pięćdziesiąt lat temu poradził sobie świetnie bez mediów społecznościowych tworząc samowystarczalne imperium wydawnicze. Sam pisał, drukował i sprzedawał książki, broszury, kalendarze. Miał zarówno stacjonarną księgarnię w Warszawie, jak i wysyłkową, obsługującą cały kraj. Publikował nie tylko elementarze – same tytuły jego książek dowodzą, jak wszechstronnym był człowiekiem: Geografia początkowa – przewodnik dla uczących (Warszawa 1874), O księdzu Stanisławie Staszycu (Warszawa 1875), Jak zbierać mierzwę czyli nawóz i urządzać gnojownie (Warszawa 1883), Ciekawe zjawiska w świecie, co choć ludzie na nie ciągle patrzą, ale ich zwykle nie rozumieją (Warszawa 1884), Budowanie z piasku i krycie budynków (Warszawa 1903).
Wisienką na torcie była sprzedająca się w gigantycznych nakładach założona i wydawana przez Prószyńskiego „Gazeta Świąteczna”, którą szczególnie upodobali sobie chłopi. Pod koniec XIX wieku ukazywała się w nakładzie aż 30 tysięcy egzemplarzy. Świetnym pomysłem, który wpłynął na jej popularność było zaproszenie czytelników do redagowania. Na łamach gazety ukazywały się ich artykuły dotyczące lokalnych spraw. Pismo wychodziło aż do drugiej wojny światowej, po śmierci Promyka redagowały ją jego dzieci (miał ich… jedenaścioro), które wraz z żoną wydawcy przejęły rodzinny biznes.
Wszystkie głosy i brzmienia
Prószyński – cieszący się dużą popularnością, w pewnych kręgach graniczącą z histerycznym uwielbieniem – odważył się na krok, który wprawił w konsternację nawet najzagorzalszych zwolenników. Otóż ni mniej ni więcej, tylko stworzył… nowy polski alfabet. Miał on aż 47 znaków, które miały oddać wszystkie głosy i brzmienia występujące w mowie polskiej. Pomysł nie spotkał się ze zrozumieniem, skrytykował go nawet wielki entuzjasta Promyka, Żeromski.
Niezrażony chłodnym przyjęciem autorskiego abecadła, Prószyński zaczął je wprowadzać w „Gazecie Świątecznej” od 2 kwietnia 1889. Później zastosował nowy alfabet we fragmentach Obrazkowej z 1892 roku, a edycję z 1916 roku (wyszła już po śmierci Promyka) wydrukowano już całkowicie nowym alfabetem. Niestety, poza nim samym nikt inny nie używał promykowego abecadła i dziś nikt już o nim nie pamięta…
Nauczyć pisać w 6 albo 8 tygodni
Elementarz miał w ciągu 39 lat aż 66 wydań (1 280 000 egzemplarzy), a Obrazowa nauka pisania i czytania dla samouków 17 wydań (540 000 egzemplarzy) i wychodziła aż 41 lat. Książki wznawiano po kilka razy w roku. Zastanawiając się nad fenomenem Prószyńskiego trzeba sobie uświadomić, z czym przyszło mu się zmierzyć. Przed laty czterdziestu-trzydziestu co dziesiąty ledwo człowiek w naszym kraju i narodzie czytać umiał. (…) Dziś jednak, chwała Bogu, jest o wiele już lepiej, bo na dziesięciu – trzech umie czytać, a są takie wsie, gdzie umie połowa, lub i większa część, a nawet prawie wszyscy już młodzi i dorośli. Ale na ogół jeszcze dobrze nie jest podsumował na początku XX wieku swoją 30 już lat trwającą walkę z analfabetyzmem. 70% analfabetów w społeczeństwie wydaje się z dzisiejszej perspektywy przerażająco wysoką liczbą, tymczasem dla Promyka był to sukces w porównaniu ze stanem wyjściowym.
Co ciekawe, nawet we współczesnych opracowaniach notorycznie przekręcana jest nazwa Elementarz, na którym nauczysz czytać w 5 albo 8 tygodni. Poirytowany Promyk żalił się: przytaczający tytuł tego elementarza lub drukarze drukujący ich pisma, w miejscu tem często popełniają pomyłkę, która rzucać może na ten napis posądzenie o bezmyślność. Dodają tu błędnie od siebie wyraz „się”, tak jak gdyby tytuł elementarza przeznaczony był przez autora do odczytywania nie przez tych, którzy uczyć chcą lub powinni, lecz dla nieumiejących jeszcze czytać, dla nieczytelnych. Oczywiście nikt bez pomocy drugiej osoby ani w 5, ani w 8 tygodni samodzielnie nie nauczyłby „się” czytać. Dlatego w podręcznikach zawarte są dokładne wskazówki dla uczących.
Promykowy „print”
Nowatorstwo elementarza Prószyńskiego polegało na wprowadzeniu od początku czytania całymi sylabami. Pa wprowadzeniu wszystkich samogłosek i dwóch spółgłosek (b, t) od razu można było czytać i pisać krótkie teksty. Przy czym demonstrowane były rożne kształty i wielkości liter, zarówno drukowanych, jak i pisanych. W Obrazowej nauce najpierw pojawiają się kanciaste literki. Nadaję literom kształt taki, aby uczeń niewprawną jeszcze ręką mógł go z łatwością naśladować i aby zarazem rękę wprawiał stopniowo, pisał Promyk.
Kolejny etap pisania to uproszczone litery przypominające współczesny print – są minimalistyczne i nie łączą się ze sobą w słowach. Dopiero później autor pokazuje klasyczną elementarzową kursywę w różnych wersjach (np. b zamknięte i otwarte, litery z pętelkami i bez). Na końcu książki pojawia się elegancki wzornik kursywy angielskiej z dosyć skomplikowanymi literami – nie bardzo wiadomo, co uczeń miałby z nim począć. Być może jest to propozycja pisma, do którego powinien dążyć pilnie ćwicząc kaligrafię (można je zobaczyć w nagłówku tego artykułu).
Najlepszy elementarz świata
Najlepszy Elementarz Świata. Znakomity Elementarz Polski Konrada Prószyńskiego (Promyka) brzmiał tytuł artykułu w jednym z pism pedagogicznych, nawiązujący do wystawy 500 elementarzy z całego świata urządzonej w 1892 roku przez londyńskie Towarzystwo Pedagogiczne. Podręcznik Promyka uznano tam za najbardziej przystępny, a metodę za najłatwiejszą. Dziś elementarze tego autora również oceniamy pozytywnie – na pewno ich plusem są liczne rysunki ułatwiające kojarzenie liter, urozmaicone liternictwo i nowatorska w tamtych czasach metoda zgłoskowa (sylabowa). Największą natomiast wadą są, typowe dla dawnych elementarzy, toporne, pozbawione sensu teksty, przeważnie wyliczanki dziwacznych słów, np. cep, cap, caca, pucy, pace, pac. Krytykował je (nie tylko zresztą u Promyka) Falski, nazywając „żargonem elementarzowym” i ubolewając, że skutecznie zniechęcają pierwszoklasistów, którzy na początku szkoły rwą się do czytania.
Skromne, taniutkie, wydawane masowo elementarze Promyka były praktyczną realizacją pozytywistycznych haseł pracy u podstaw: uczyły pisać polski lud. Nie sposób przecenić ich znaczenie dla walki z analfabetyzmem Polaków w okresie zaborów.
Kazimierz Promyk to jeden z bohaterów mojej nowej książki o polskich elementarzach, od KEN do końca PRL, którą napisałam w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (na rok 2023). Praca nad książką dała mi wiele radości. Mam nadzieję, że kiedy trafi w ręce Czytelników, im również sprawi frajdę.
Tymczasem zapraszam do sklepu KLEKSOGRAFIA po podręcznik ładnego pisania Italik. Pisz ładniej i zeszyty ćwiczeń – to najlepszy sprawdzony sposób na poprawę charakteru pisma. Więcej o mojej książce można dowiedzieć się tutaj (klik!)
Bardziej do Pani Italika podobne to pismo. Ciekawy post, dziękuję
Cieszę się, ze wpis się podoba:)
Litery się nie łączą, więc bardziej mi się kojarzy z printem – tak czy siak, pismo jest bardzo uproszczone, w ogóle niepodobne o tych, których w XIX wieku uczono w szkołach.
Pozdrawiam!