Strona główna » PODSUMOWANIE CYFROWEGO DETOKSU PO TRZECH MIESIĄCACH

PODSUMOWANIE CYFROWEGO DETOKSU PO TRZECH MIESIĄCACH

sierysuje.pl podsumowanie cyfrowego detoksu

Na początku sierpnia w znacznym stopniu zrezygnowałam z mediów społecznościowych i ograniczyłam korzystanie ze smartfona. Jak oceniam po trzech miesiącach ten eksperyment? Zapraszam na krótkie podsumowanie cyfrowego detoksu.

O tym, co mnie skłoniło do cyfrowego detoksu i jaka była moja strategia, wyczerpująco napisałam we wrześniowym artykule blogowym. Podałam tam także tytuły książek, którymi się wspomagałam podejmując tę, niełatwą dla mnie, decyzję.

Jak żyć bez Insta i Fejsa?

Życie bez mediów społecznościowych okazało się zaskakująco łatwe i przyjemne. „Odwykowi” sprzyjały wakacyjne wyjazdy i częstsze przebywanie na swieżym powietrzu. W zwalczeniu odruchu automatycznego zaglądania do mediów społecznościowych pomogło mi wyłączenie kilku aplikacji na telefonie. Zaglądałam do nich wyłącznie z komputera stacjonarnego, co jakiś czas.

Digital detox wspomogła także intensywna praca nad moją książką „Italik. Pisz ładniej”. Liczne korekty, poprawki, dyskusje zajmowały mi czas i bywały stresujące – dla relaksu wolałam sięgnąć po książkę czy wyjść na spacer niż scrollować oś czasu na Facebooku.

Ile czasu naprawdę spędzałam w mediach społecznościowych

sierysuje.pl cyfrowy detoks instagram podsumowanie cyfrowego detoksu
Moja aktywność na Instagramie. „Dzisiaj” to dzień, w którym wstawiłam zdjęcie promujące post blogowy (6 minut). Warto wiedzieć, że na Instagramie można sobie włączyć funkcję, która przypomni, ile minut spędziliśmy w aplikacji. Mój dawny limit to 25 minut, obecny – 5.

Bardzo mało! Czasem nawet miałam wyrzuty sumienia, że za mało, bo na przykład nowych członków grupy facebookowej wpuszczam teraz co tydzień, a nie jak przedtem na bieżąco. Mało publikowałam na fanpage’u i Instagramie. Nie odbiło się to jednak na zasięgach bloga, co znaczy, że większość czytających zagląda tu bez dodatkowej zachęty.

Nie brakowało mi natomiast biernego uczestnictwa w mediach społecznościowych, to znaczy przeglądania cudzych kont. Lubię podpatrywać innych artystów, inspirować się ich twórczością, ale widocznie potrzebowałam odpoczynku od natłoku bodźców wizualnych.

Co się nie udało?

Niestety, ignorowanie aktualnych wiadomości z kraju i ze świata nie było możliwe w takim stopniu, jak byłoby na przykład rok czy dwa lata temu. Dużo się dzieje, są to ważne rzeczy i nie da się udawać, że nas nie dotyczą. Starałam się jednak dozować sobie newsy – dla oszczędzenia i czasu, i nerwów.

Ponieważ radykalnie zmieniłam w październiku sposób odżywiania się (w nadziei na poprawę samopoczucia i zrzucenie kilku kilogramów wyhodowanych w czasie wiosennego lockdownu), zapisałam się do kilku tematycznych grup facebookowych. Jednak nie znalazłam w nich nic na tyle ciekawego, by tam regularnie zaglądać.

Nie udało mi się – z wiadomego powodu – zintensyfikować kontaktów towarzyskich, nie pokonałam także oporu przed rozmowami telefonicznymi. Nie reaktywowałąm jeszcze blogowego newslettera (ale to się za chwilę zmieni w związku z promocją książki). Kanał na YouTube wciąż jest tylko w planach. Mimo wszystko moje podsumowanie cyfrowego detoksu nie wypada źle – zwalczyłam odruch bezmyślnego korzystania z Internetu.

Co dalej?

Ponieważ lada moment ruszy druk, a później sprzedaż książki, na pewno w najbliższych tygodniach i miesiącach będzie mnie więcej online.

Postaram się jednak utrzymać to, co udało mi się wypracować – nie będę już wirtualnie „zabijała czasu”.

Udostępnij:

11 komentarzy

  1. Martynka pisze:

    Zauważyłam, że jest cię jakby mniej w internecie, myślałam, że to z powodu druku książki. Gratuluję „akcji” detoxowej, na pewno nie jest to łatwe. Ja nie nam kont w mediach społecznościowych, więc ogólnie bilans nie wypada tragicznie. Cieszę się, że nie zaniedbujesz bloga. On jest najważniejszy a czytelnicy tak jak ja czekają co tydzień na posty.

    • Agata
      Agata pisze:

      Też tak myślę, że blog to podstawa, jest tylko mój i niezależny od dziwnych algorytmów 😉 Akcja detoksu faktycznie na początku nie była prosta, ale teraz już się tak przyzwyczaiłam, że ciężko będzie z powrotem wrócić do mediów społecznościowych. Nie brakuje mi zwłaszcza Instagrama, który kiedyś, jako bardzo wizualny portal, był moim ulubionym.

      Pozdrawiam

      • Małgorzata pisze:

        Ja też nie mam kont społecznościowych.
        Codziennie wchodzę na Pani blog czekając na nowy post.

        Zdziwiła mnie jedna rzecz.
        Jestem zapisana do newslettera, ale nie przychodzą do mnie żadne powiadomienia.
        Dlatego codziennie tu zaglądam.

        • Agata
          Agata pisze:

          Małgosiu,
          newsletter przez pewien czas się nie ukazywał, wkrótce jednak go reaktywuję i będę wysyłała regularnie. Bardzo się cieszę, ze do mnie zaglądasz i czekasz na nowe wpisy – to bardzo motywujące dla mnie jako blogerki 🙂

          Ściskam Cię niedzielnie, miłego dnia

  2. Agnieszka pisze:

    „Nie pokonałam oporu przed rozmowami telefonicznymi” – ucieszyłam się, ze jeszcze ktoś tak ma. Dla mnie to zawsze stres, irracjonalne nerwy i inne takie, a wiele osób tego nie rozumie. Pozdrawiam ciepło.

    • Agata
      Agata pisze:

      A zawsze tak miałaś? Bo ja kiedyś dzwoniłam bez oporów, a z koleżankami potrafiłam plotkowac godzinami. Wydaje mi się, że zrobiło mi się tak po wprowadzeniu telefonów komórkowych – boję się, że dzwonię w jakims bardzo niedogodnym momencie. Ja wolę nawet na drugi koniec miasta pojechać i coś załatwić osobiście 🙂
      Cieszę się, że nie jestem w tym sama, pozdrawiam!

    • Agata
      Agata pisze:

      Dziękuję, ja też myślę, że warto było pobyć „offline” i będę się starała utrzymać z tej nowej sytuacji tyle, ile się da.

      Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.