Strona główna » PIÓRO WIECZNE LEPSZE OD DŁUGOPISU?

PIÓRO WIECZNE LEPSZE OD DŁUGOPISU?

Pióro wieczne ma duszę. Pomaga w wyrobieniu ładniejszego charakteru pisma, warto więc używać go na co dzień.  Postaram się przekonać Cię, że jest fajniejsze od długopisu.

Prawie każdy ma w domu przynajmniej jedno pióro wieczne, niekiedy jest to pamiątka po kimś z rodziny, prezent albo artefakt z własnych czasów szkolnych. Leży sobie gdzieś w szufladzie, a Ty piszesz długopisem albo cienkopisem, bo szybciej i wygodniej? To trochę tak, jak picie wyśmienitej kawy z plastikowego kubka. Można, ale czemu skazywać samego siebie na bylejakość? Jeśli poważnie myślisz o poprawie wyglądu swojego pisma, jak najszybciej odkurz zapomniane pióro i do dzieła! A dlaczego i po co – zaraz wyjaśnię.

Pióra mają duszę

Pióra wieczne są nierzadko pięknymi, luksusowymi przedmiotami. Patrzenie na nie, trzymanie ich w dłoniach to przyjemność. Pisanie czymś, do czego mamy osobisty stosunek, jest czynnością bardziej świadomą niż bazgranie banalnym niebieskim długopisem.

Stare pióra, nawet te zwykłe, niedrogie, mają swoje historie. Ot, choćby  pióro, którym uczyłam się pisać w podstawówce. W młodszych klasach nie wolno było posługiwać się długopisem i prawie wszyscy mieliśmy podobne pióra. Zaintrygowało mnie jego pochodzenie i przeprowadziłam internetowe śledztwo na ten temat. Na stalówce jest napis „Iridium Point Germany”, co sugerowałoby pochodzenie z Niemiec i wykonanie czubka stalówki z bardzo twardego metalu szlachetnego – irydu. W rzeczywistości najprawdopodobniej pióro jest chińskie (a może jednak z byłego NRD?), a irydowe czubki stalówek to od wielu lat rzadkość i wszystko wskazuje na to, że wykonano ją ze stopu innych metali. Staruszek udaje więc kogoś, kim nie jest. Chociaż wygląda niepozornie, lubię nim pisać, bo nie drapie papieru, a zostawia na nim bardzo cienką kreskę.

Pisanie piórem uczy pokory

Pióro więcej wymaga od użytkownika niż długopis. Trudniej się nim posługiwać, więc trzeba się bardziej przyłożyć, skupić na kształcie pojedynczych liter, czasem zwolnić tempo notowania. Wyćwiczyć prawidłowy chwyt, bo trzymane pod złym kątem nie będzie pisało. Większość osób piórem pisze staranniej i wyraźniej niż innymi przyborami. Nie bez przyczyny specjaliści nawołują, aby dzieci uczyły się pisać nie ołówkiem czy długopisem, ale właśnie wiecznym piórem. Dorośli, którzy chcą ćwiczyć charakter pisma, powinni moim zdaniem robić to właśnie piórem.

Odkąd ulepszam swoje pismo ręczne, chętniej sięgam po pióra wieczne (ich kolekcja znacznie się powiększyła w ostatnich miesiącach 😉 ), bo kreślone nimi litery są kształtniejsze. Staram się pisać piórem jak najczęściej. Czasem jest to kłopotliwe, jeśli chcę coś zanotować na szybko, ale się nie poddaję. Zrezygnowałam z długopisów, ale niekiedy posługuję się cienkopisami, na przykład w moim Bullet Journalu.

Sprzęt dla malucha

Pisałam już o wartości ręcznego pisania dla mózgu. Jest to szczególnie istotne w dzieciństwie, kiedy mózg się rozwija i jest najbardziej chłonny. Nie oglądając się na szkołę, warto zachęcać dzieci do pisania piórem. Zamiast nudnych dyktand proponuję pisanie czegoś konkretnego. Moje dzieci spisują piórami wspomnienia: kiedy tylko wydarzy się coś ciekawego, przypominam im, aby to zanotowały. Mają własne pióra, bardzo je lubią i używają na co dzień. Nie zmuszam ich, aby pisały tylko i wyłącznie piórami – nie zawsze jest na to czas, czasem wygodniej długopisem – ale dbam, aby o nich nie zapominały.

Najlepiej, aby maluchy pisały specjalnymi piórami wiecznymi. Każdy szanujący się producent ma w ofercie przynajmniej jeden model dla dzieci, pióro odpowiednio wyprofilowane, lekkie, przyjazne małej rączce, często również ze specjalną stalówką, mniej wrażliwą na zmianę kąta położenia względem kartki i mocny nacisk (przykładowo, firma Lamy w piórach dla dzieci stosuje stalówkę A [Anfänger, dla początkujących]).

Narzędzie dla indywidualisty

Długopis to wół roboczy do szybkiego notowania. Mimo, że istnieją bardzo ładne i dobre jakościowo (oraz kosztowne) długopisy, najpopularniejsze są tanie zwyklaki. Bez sentymentu wyrzucamy je, kiedy się wypiszą i nie ma mowy, abyśmy je choćby lubili, o miłości nie wspomnę.

A pióra? Ach, pióra! To zupełnie inna bajka. Po pierwsze, możemy je napełniać atramentami w dziesiątkach (ba, setkach!) odcieni. Po drugie, mamy do wyboru najróżniejsze wzory, rozmiary i kolory, a także rozmaite stalówki. Są pióra na naboje, są napełniane z butelki. Nowiutkie limitowane kolekcje zmieniające się co sezon i cenieni przez pióromaniaków staruszkowie sprzed kilkudziesięciu lat. Nieprzyzwoicie wręcz drogie modele, ale i „chińczyki” za kilka złotych (często zaskakująco dobrze piszące).

Czy długopisy mają swoje grupy dyskusyjne i fora tematyczne? Zloty sympatyków? Facebookowe fanpejdże? Konta na Instagramie? Kolekcjonerów inwestujących w zbiory każdy grosz?

Poznaj swoje pióro wieczne

Jeśli masz już pióro, ale nim nie piszesz, będę Cię namawiała do oswojenia go. Aby na co dzień pisać piórem, trzeba je polubić i dobrze poznać. Sprawdź, czy nie drapie papieru, czy atrament wypływa z niego prawidłowo. Nie tylko stare pióro z szuflady może być uszkodzone, zdarzają się wadliwe egzemplarze prosto ze sklepu. Zachęcam do testowania, rysowania kółek i kresek, sprawdzania nacisku. Trzeba też oczywiście nauczyć się nabierać atrament do pióra z tłoczkiem i zmieniać naboje w piórze na wkłady. Przetestować kilka rodzajów atramentu, zmieniać kolory, sprawdzać po jakim papierze pisze się najlepiej.

Kiedy już się zaprzyjaźnicie, Ty i Twoje pióro, spróbuj przez kilka dni pisać tylko nim. Czy sprawdza się w każdej sytuacji? Może w pracy wolisz pisać cienkopisem, przypadkowe zapiski notować długopisem, a dla pióra zarezerwujesz tylko pisanie pamiętnika późnym wieczorem?

Nie masz jeszcze pióra? Zajrzyj do posta, w którym radzę, na co zwracać uwagę przy wyborze pierwszego i gdzie je kupić, aby nie zbankrutować.

Pisanie piórem – powoli, ze skupieniem – bardzo mnie relaksuje. A Ty używasz swojego pióra wiecznego na co dzień?

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Save

Udostępnij:

49 komentarzy

  1. Leszek pisze:

    Właśnie trafiłem na Pani wpis. Bardzo chciałbym nauczyć się pisać piórem (już zamówiłem i do mnie jedzie) oraz poprawić jakość mojego „pisma”. Pracuję w IT i nie będę ukrywał że piszę bardzo sprawnie ale na klawiaturze. Informatyk z długopisem w ręku to rzadkość (do notatek też mam program :-)). Szukam informacji, porad oraz być może jakiś ćwiczeń aby móc osiągnąć mój cel. Ćwiczeń bo na co dzień mimo wszystko nie mam potrzeby aby cokolwiek pisać. Czy jest coś takiego? Od czego zacząć?

  2. Diana pisze:

    Kurczę ja się przymierzam do tego pióra jak pies do jeża. Całkiem niedawno wyjęłam pióro, które dostałam na prezent: tetis kk540. Okropnie to wspominam. Strasznie drapie, nie da się nim szybko pisać. Bardzo się zraziłam i szukam teraz czegoś co mnie przekona. Chciałabym pisać piórem – to takie wspaniałe!

    • Agata
      Agata pisze:

      Niestety, takie drapiące czy przerywające pióro może zniechęcić, tym bardziej, jeśli się na co dzień pisało gładko sunącymi po papierze cienkopisami czy żelopisami… Ale warto poszukać ideału, naprawdę pisanie piórem to magia!

      Pozdrawiam serdecznie!

    • frycupen pisze:

      stalówkę można wygładzić jeśli producent się do tego nie przyłożył, potrzebny będzie papier ścierny wodny p5000, piszemy po tym papierze, rysujemy szlaczki ciągi ósemek co kilka ruchów po papierze ściernym sprawdzamy jak pióro zachowuje się na normalnym papierze. Dla wprawionych można szlifować stalówki dostosowując je do własnej ręki i preferencji.

  3. Maniek pisze:

    Ja piszę piórem od zawsze ? najpierw był chiński Hero ze złotą stalówką od dziadka jako prezent na rozpoczęcie szkoły. Później się rozpadł. Drugi był Parker Frontier – pisał ponad 10 lat. Teraz chyba Pelikan M 405 Stresemann – prezent od przyjaciół na 30-ste urodziny.

    • Agata
      Agata pisze:

      Wychodzi na to, że większość z nas zaczynała od piór chińskich 🙂 MOje pierwsze wciąż działa i lubię nim pisać, bo ma cienką stalówkę. Ja w pisaniu piórem miałam niestety długą przerwę, za to teraz jestem prawdziwą fanką.

      Pozdrawiam!

  4. dagom pisze:

    „Długopis to wół roboczy do szybkiego notowania. ” no, akurat wół słabo mi pasuje jako synonim szybkości… wół jest raczej dość powolny.

    Zauważyłem na forum piórowym, że często sięga się po to określenie, chociaż słowo wół nijak się ma do pióra, które jest narzędziem delikatnym i śmigłym….

    Dziwne.

    • Agata
      Agata pisze:

      Bo tu nie chodzi o szybkość danego narzędzia pisarskiego, a o „cenność”. Pióro to taki szlachetny rumak, bardziej odświętny, a długopis zwykły codzienny (zazwyczaj też niedrogi) wół roboczy 🙂 W kazdym razie ja to właśnie miałam na myśli.

      Pozdrawiam!

  5. Bibi pisze:

    Witam 🙂 również piszę piórem,ale bardziej mnie interesuje co to jest za zeszyt/papier na 4 i 5 obrazku,ze ma tak wąską linię? 🙂 jeszcze się z takim nie spotkałam

    • Agata
      Agata pisze:

      To tzw. linia francuska, zeszyty z taką liniaturą można kupić w (niektórych) Leclercach, a także online. Kartka z linią francuską jest do pobrania wraz z moim e-bookiem z kursem printu (który jest prezentem za zapisanie się na newsletter). Bardzo fajna sprawa, bo odpada problem, że Twoje litery są większe/mniejsze niż standardowe kratki czy linie w zeszytach.

      pozdrawiam!

  6. Mariusz pisze:

    Witam serdecznie.
    Ja piszę piórem od czasu podstawówki (stalówka włożona w obsadkę i kałamarz w otworze na biurku szkolnym – ktoś to jeszcze pamięta?). A od 36 lat codziennie ożywam ślicznego, pióra marki HERO w kolorze złota. Dostałem je od siostry w drugiej klasie szkoły średniej. Nie widać na nim upływu czasu. Pisze się nim świetnie, lekko i gładko.
    W pracy zdarza mi się wziąć do ręki długopis. Stwierdzam, że pisząc tym „nowocześniejszym” narzędziem charakter liter jest bardziej niedbały.
    Buteleczka atramentu wystarcza mi na około rok do półtora.
    Pozdrawiam i dziękuje za fajny artykuł!

    • Agata
      Agata pisze:

      A ja dziękuję za fajny komentarz:) I brawo za wierność pióru!

      Moje chińskie pióro (też ma około 40 lat) sprawuje się jak nowe, ale nie piszę nim codziennie, a na wiele lat w ogóle o nim zapomniałam. 36 lat – a niektórzy wybrzydzają na „chińszczyznę”!
      Mnie w długopisie denerwują małę kleksy, które robi, jeśli nie piórem, to piszę cienkopisem wodoodpornym.

      Pozdrawiam sedecznie!

      • Aleksander pisze:

        To klasyczne „chińskie pióro” z zakrytą stalówką było czy też jest odpowiednikiem modelu Parker ’51 z roku 1948. Jeżeli mówimy o tym samym „Chińczyku”, którego sam miałem kilka sztuk wieki temu. Nazywały się raz „Wing Sung”, kiedy indziej „Hero”, to znowu diabli wiedzą jak (bo opisane tylko chinskim pismem). Był to właściwie Tajwańczyk, bo tam właśnie Parker założył był w roku 1948 fabrykę rewelacyjnego na swój czas modelu ’51. Ten model nie uratował wiecznych piór przed inwazją długopisu, ale jest znakomity. Sam zdobyłem jakiś czas temu znakomicie zachowany oryginał z roku 1948, pisze jak nowy. Gdy Chiny Ludowe zajęły Tajwan, Parkera wywłaszczono. Fabryka i technologia zostały.

  7. Lila pisze:

    Jak po raz pierwszy kupiłam sobie pióro wieczne to przez 3 dni nie mogłam nim pisać tylko wyjmowałam je i patrzyłam.?

  8. RBV pisze:

    Moze troche nie na temat, ale interesuje mnie ktore Pismo jest dluzej widoczne, czy to pisane piorem, dlugopisem, cienkopisem a moze olowkiem. Zabieram sie za opisywanie rodzinnych pamiatek i stad moje pytanie. Chce aby moje opisy dlugo isnialy na papierze. Pozdrawiam. I czekam na podpowiedz.

    • Agata
      Agata pisze:

      Naprawdę „wieczne” są atramenty typu Archive czy Document, właśnie do takich celów. Bardzo trwałe są również atramenty IG (żelazowo-galusowe), szczególnie oznaczone IGA (archiwalne). Także wszystkie permanentne cienkopisy powinny przetrwać wiele wiele lat.

      Długopis, ołówek – niekoniecznie (choć ja mam w rodzinnych pamiątkach zapiski ołówkowe z początków XX wieku). Ale najbezpieczniejsze będą te specjalne tusze „archiwalne”. Wiem, że je produkuje np. pelikan, Montblanc, de Atramentis, czeski Koh-I-Noor, natomiast cienkopisy robi wiele firm, trzeba szukać z napisem „permanent ink”.

      Pozdrawiam!

      • Aleksander pisze:

        Montblanc ma w asortymencie atrament „Permament Blue”, który Oficjalnie spełnia wymogi stawiane w Niemczech atramentom typu „dokumentenecht” czy też „Urkundentauglich”, tzn. nadaje się do spisywania i podpisywania dokumentów notarialnych, świadectw i tym podobnych uciech.

        Uwaga: ten sam atrament nazywał się wcześniej „Midnight Blue”. Jakieś dwa lata temu Montblanc zmienił nazwę i kolor opakowania. I to jest kłopot, bo nadal jest w sprzedaży atrament pod nazwą „Montblanc Midnight Blue”, który NIE jest jednak permanentny. Tak że trzeba uważać.

        Tym Permanent, wcześniej „starym” (!) Midnight Blue, napełniam od lat mojego małego Montblanca 242 z lat 1950ych. Pióru to nie szkodzi, a obrazowi pisma wręcz schlebia.

  9. Julia pisze:

    Przez większość podstawówki pisałam piórem – czasami takim tanim, z ładnym obrazkiem 😉 a czasami… Watermanem Hemisphere. To pióro, które zawsze było w domu, nieużywane, a którym rodzice pozwolili mi pisać. Później kombinowałam z pismem, przerzuciłam się na długopisy. Obecnie jestem w drugiej klasie liceum i od początku liceum piszę piórem – niestety jakimś tanim, plastikowym, bo coś się stało ze stalówką w tym wcześniej wymienionym Watermanie, ale właśnie zamówiłam do niego nową stalówkę i tłoczek (czas zacząć poszukiwania idealnego atramentu) i nie mogę się doczekać, aż będę mogła nim pisać 😀 A moje pismo bardzo się zmieniło, od kiedy wróciłam do pióra. Łatwiej pisze mi się łączone i pochylone litery, a wygląda to o wiele ładniej od mojego „długopisowego” pisma.
    + W przeciągu ostatniego roku zauważyłam, że kilka osób z mojej klasy przerzuciło się na pióro i serce mi rośnie, jak to widzę, pisanie piórem to takie cudowne doświadczenie ❤️

    • Agata
      Agata pisze:

      Cudownie, że w zasadzie od początku nauki piszesz piórem (i jeszcze innych zarażasz ❤️), masz rację, że to zupełnie inne doświadczenie niż długopis. Ja niestety już w starszych czasach podstawówki częściej pisałam długopisem, choć pióra cały czas miałam i do końca studiów czasem po nie sięgałam.

      Mam nadzieję, ze udało się „reanimować” Watermana 🙂 Przyjrzyj się atramentom KWZ Ink, świetna jakość, cudowne kolory (takie „nieoczywiste, inne w butelce, inne na mokro i inne po wychnięciu) no i polskie.

      Pozdrawiam serdecznie!

      • Julia pisze:

        „Reanimacja” udana 😉
        Ostatnio dużo czasu spędzam na forach o piórach i czytałam trochę o KWZ Ink, zastanawiam się nad nimi, ale póki co używam tego, co jest dostępne stacjonarnie, czyli Pelikan 4001. Nieoczywiste kolory i do tego polska firma? Jestem za! Tylko muszę znaleźć pretekst, żeby któryś kupić 😉

        P.S. Dzisiaj dałam mojej mamie pióro do ręki, bo porównywałyśmy swoje pisma, i uznała, że chce mieć swoje, bo jest wygodniejsze od długopisu, sukces!

        • Agata
          Agata pisze:

          Dla mnie też wygodniejsze, no i nie robi tych denerwujących minikleksów, jak długopis. Może mamie się spodoba Duke Chast Lady – to najbardziej „kobiece” z moich piór i już je kilku osobom skutecznie poleciłam 😉
          Super, że Waterman znowu działa!

          Pozdrawiam!

  10. @kash_gash pisze:

    Moja historia z piórami zaczęła się od zwyczajnej zazdrości. W podstawówce siedziałam w ławce z prymuską ? podziwiałam jak jej pióro pięknie pisze, coś w stylu italiki, wyglada inaczej. Wujek kupił w Niemczech. To były lata 80. W sklepach były tylko chińskie pióra. Kilka razy dała mi cos napisać tym cudem. Ono po prostu pisało samo, pięknie wyrobione. Pamiętam że długo ją namawiałam na zamianę i w końcu się zgodziła. Jeśli można zakochać się w piórze to to własnie była miłość. Długo szukałam zamiennika i przez tyle lat żadne mu nie dorównuje. Kiedyś modny był Parker dostałam ich kilka ale to nie to. To piórko to był Pelikan dla dzieci. Dorastało ze mną Potem miałam etap długopisu kilka lat. Odkąd prowadzę BuJo uruchomiłam wszystkie pióra i poznaję je na nowo. Pelikan i Piloty Plumix ruszyły od razu po tylu latach przerwy nad resztą musiałam się namęczyć Parker Zenith i inne. Odkąd pamiętam fascynowała mnie chwila wchłaniania atramentu na papierze. ? świetny post. Pozdrawiam wsZystkich pioromaniaków.

    • Agata
      Agata pisze:

      To podobnie, jak u mnie – kiedyś pióro, potem przerwa i od czasu BuJo znowu pióro 🙂 Dziś właśnie wyjęłam ze skrzynki kolejny nabytek i obmyślam, czym je zatankować… Pozdrawiam!

  11. Rainy pisze:

    W gimnazjum i liceum pisałam jednym długopisem, przypadkiem kupionym w pobliskiej księgarni, a który uwielbiałam tak, że nikomu innemu nie wolno było go dotykać. Do pożyczania nosiłam inne 😀 Niestety, nie pamiętam co się z nim stało, a kupić po tylu latach już się nie udało. Po skończeniu szkoły pisałam długi czas tanimi cienkopisami z Tesco i tak odzwyczaiłam się od długopisów, że teraz każdy mi przerywa 🙁 Ostatnio i te cienkopisy gorzej się spisują, a jedyne co daje radę do dłuższych tekstów to kolorowe żelopisy i stabilo. I właśnie myślę o piórze, które, mam nadzieję, rozwiąże moje problemy piśmiennicze 🙂 Zastanawiam się, czy warto zacząć od zwykłego szkolnego pióra na naboje, hm. Czekam na kolejną część wpisu 🙂

    • Agata
      Agata pisze:

      Już niedługo będzie taki wpis 🙂 szkolne tanie pióro z jednej strony jest fajną opcją dla sprawdzenia, czy w ogóle nam pióro pasuje – z drugiej może trochę zniechęcić, bo takie pióra bywają kiepskie. Choć i wśród taniutkich zdarzają się perełki i już kilka osób pisało na moim forum, że ma pióro za 3 złote, które się świetnie sprawuje 😉 Zresztą sama mam kilka piór z Aliexpress i bardzo je lubię, a kosztowały 1-2 dolary.

      • Rainy pisze:

        Dziękuję za odpowiedź, pomyślę nad czymś pośrodku w takim razie 🙂 Może gdy nauczę się pisać dobrze piórem to i inne rzeczy zaczną mi pisać, bo podejrzewam, że moim problemem jest nieprawidłowe trzymanie pisadeł.

  12. Agata S pisze:

    Czekam z niecierpliwością na twój kolejny wpis o porach o którym wspominałaś. Ja sama mam 2 Parkery którymi uwielbiam pisać na codzień i oddalam na gwarancję pilota bo niestety strasznie wylewa się z niego atrament a dostalam go od Lubego 🙂 Wróciłam do tego jak zaczęłam pisać w bullet journalu bo 2 lata temu też chętnie pisałam ale jakoś się przestawilam na długopisy bic

    • Agata
      Agata pisze:

      Daj koniecznie znać, jak wypadną testy 🙂 Ja bardzo lubię chińskie pióra, bo kreska jest cienka i wyraźna. No i są taniutkie! Pozdrawiam i zapraszam do odwiedzin, na pewno jeszcze będą wpisy o piórach wiecznych.

    • Aleksander pisze:

      Lamy ma poza tym fantastyczny serwis. Kilka lat temu chciałem wymienić (złotą) stalówkę Lamy „B” (z którą kupiłem pióro z drugiej ręki) na kursywę. Spytałem o cenę bezpośrednio u Lamy via Facebook. Odpowiedź z Heidelbergu: Podeślij pióro, zobaczymy. Podesłałem. Tydzień później przychodzi paczuszka: nie tylko wymieniono stalówkę grzecznościowo, ale też całe pióro było wymienione na fabrycznie nowe. Cena: zero Euro. Według Lamy ten typ pióra (dialog 3) miał w pierwszej wersji wadę konstrukcyjną, a że moje pióro było z pierwszej wersji, wymienili bez pytania wadliwe na poprawione. Opadniętej szczeny z podłogi do rana pozbierać nie mogłem.

  13. Wilkewska pisze:

    Mnie nie trzeba przekonywać! Piórem pisze od podstawówki, a długopis wpadal mi w ręce tylko jak skończył się atrament. Do tego pisząc długopisem męczy mi się ręka, a piórem mogę pisać godzinami. Wciąż mam Parkera, którego sama sobie kupiłam pod koniec podstawówki. Niestety ma polamana otoczke, więc do pisania już się nie nadaje, ale mam do niego ogromny sentyment ?

    • Agata
      Agata pisze:

      Mnie też ręka się mniej męczy od pióra, pewni inaczej je trzymamy. Moje pióro z podstawówki wspomniane w poście, chociaż skromne i niezbyt urodziwe, też bardzo lubię. Jest chyba niezniszczalne 🙂

    • Agata
      Agata pisze:

      Aniu, ja też 🙂 Zawsze lubiłam pióra, ale w ciągu ostatnich miesięcy nasiliło się to tak bardzo, że mozna już chyba mówić o uzależnieniu 😉

  14. ollaala pisze:

    Oswajam ostatnio pióro ale niestety, należę do nielicznej grupy ludzi którzy kochają długopisy – mam swoje ulubione. Pierwszy z nich to farmaceutyczna reklamówka którą dostałam od znajomej w liceum i podbił moje serce – kiedy jeden mi się zniszczył to cudem po kilku miesiącach poszukiwać znalazłam taki sam u innej osoby z dostępem do takich, jeden jedyny i ostatni :), w przymusowej przerwie od niego pokochałam stabilo smartball. To mój najbardziej podstawowy zestaw, z którym się nie rozstaje i nie ma mowy o wyrzuceniu tylko szukam im wkładów na wymianę :). Do tego towarzyszy im bardziej praktyczny uni MSE-501 oraz banda frixionów ball.

    • Agata
      Agata pisze:

      Faktycznie wielbicieli długopisów jest mniej niż piór, ale jak widać na Twoim przykładzie myliłam się pisząc, że nie da się ich kochać 🙂 Ja chyba nigdy nie miałam ulubionego. Mam chęć kupić sobie jakiś lepszy model i przetestować, może podbije moje serce…

      • Ollaala pisze:

        Ja niestety z lepszymi się nie dogaduję 😉 MSE jest najdroższy ale to 3w1 (dwa długopisy + ołówek), Stablio smartball kosztuje ok. 30 zł i to mój najdroższy 🙂 No a ten totalnie ulubiony to reklamówka za free 🙂

        • Agata
          Agata pisze:

          🙂 W sumie z piórami też tak mam – czy to Waterman ze złotą stalówką czy pióro z Aliexpress za 99 centów, ja je kocham tak samo!

      • Aleksander pisze:

        Agato, polecam (sam również nie będąc zwolennikiem długopisów) „Lamy 2000 4-Farben”. Nie dość że korpus klasyczny, to jeszcze długopis czterokolorowy, przy czym „przełączanie” wkładów jest tak futurystycznie (patent z lat 1960ych!) pomyślane, że aż się chce przełączać dla przełączania. Razem kompletem oryginalnych wkładów Lamy kosztuje (nowy) od 50 €, co jak na długopis jest dosyć sportową ceną – ale warto!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.