Już drugi raz udało mi się – bez oszukiwania! – skończyć Bullet Journal w grudniu. Cieszę się, że tak się złożyło, bo nowy notes świetnie pasuje do trzystu sześćdziesięciu pięciu nowych możliwości w Nowym Roku.
Gdybym była teraz w połowie notatnika, to… nic by się nie stało. Szczerze mówiąc kilka miesięcy temu byłam przekonana, że tak właśnie będzie, a notes Scribbles That Matter starczy mi do lutego. Pomyliłam się w obliczeniach i oto z początkiem stycznia przenoszę się do nowego BuJo. Pokażę Ci, co wybrałam i podpowiem, na co zwrócić uwagę robiąc nowy Bullet Journal.
Jak rozplanować nowy Bullet Journal
Jeśli nie bardzo wiesz jak rozplanować Bullet Journal, usiądź z kartką papieru i wynotuj, czego potrzebujesz. Jeśli Twój BuJo to jeden jedyny notes, prawdopodobnie znajdą się w nim – oprócz notatek miesięcznych, tygodniowych, dziennych – także kolekcje i trackery. Gdzie je umieścisz? Na początku czy na końcu notesu, na początku każdego miesiąca, a może na bieżąco wśród dniówek? Czy będziesz korzystać zarówno z dniówek, jak i z tygodniówek? Oczywiście, te początkowe ustalenia będą tylko punktem wyjścia, z pewnością Twój planer będzie ewoluował.
Zastanów się także nad wyglądem Bullet Journala. Część zwolenników tej metody planowania w ogóle nie przywiązuje do tego wagi, ale są i tacy, którzy upiększaniu notatnika poświęcają dużo czasu. Moim najbardziej dopieszczonym BuJo był pierwszy, bo malowałam w nim akwarelami i bawiłam się typografią przy tworzeniu dniówek. Z czasem uprościłam mój kreatywny planer – stał się niemal monochromatyczny i prawie minimalistyczny. Nadal jednak niebrzydki, bo w takim milej (i efektywniej) mi się planuje.
Pamiętaj – to jest Twój osobisty notes i ma pasować do Ciebie. Nie porównuj go ze „ślicznymi” instagramowymi Bullet Journalami, a jeśli naśladujesz innych, to zawsze bierz od nich tylko to, co się u Ciebie sprawdza.
Strasząca bielą pierwsza kartka
Jak śpiewała Anna Jantar, „najtrudniejszy pierwszy krok, zanim innych zrobisz sto”. Jeśli nie masz pomysłu na pierwszą stronę, to ją po prostu… pomiń. Nie pozwól, aby lęk przed „zepsuciem” nowego notatnika opóźniał korzystanie z niego!
W moim pierwszym BuJo narysowałam na pierwszej stronie mandalę (ale dopiero po kilku dniach korzystania z notesu), a w pozostałych nic tam nie robiłam, od razu zaczynałam planowanie. W nowym Bullet Journalu wykorzystam doodlowy słoiczek, który pokazywałam niedawno – wkleiłam go na samym początku notatnika.
Układ Bullet Journala
W klasycznym BuJo Rydera Carrolla na początku jest klucz, key (lista znaczników, którymi zaznacza się zadania i wydarzenia) oraz spis stron, index. Ja tych elementów nie używam, bo znacznikami się nie posługuję (poza kwadratem oznaczającym zadanie), a stron nie numeruję.
habit trackery). Nie ma innego sposobu stworzenia idealnego BuJo niż metoda prób i błędów.
Jeśli tworzysz właśnie swój pierwszy Bullet Journal, radziłabym Ci jednak przetestować te opcje (i inne, które się u wielu osób sprawdzają, jak oznaczanie zadań kolorami czyKolejnego etapu raczej nie da się pominąć, w każdym razie ja sobie nie wyobrażam BuJo bez Future Loga, czyli „szerokiego” rozplanowania przyszłości. Future Log robię zawsze na tę część roku, która pozostała do końca grudnia. Teraz więc na pełne dwanaście miesięcy. Wpisałam tu wszystkie ważne daty na 2018 rok, które już teraz znam, na przykład urodziny czy terminy ferii szkolnych.
Moje codzienne planowanie
Dalsza część mojego Bullet Journala to już czyste planowanie miesiąc po miesiącu. Rozrysowuję kalendarz na dany miesiąc, przepisując terminy z Future Loga i dodając bardziej szczegółowe zadania czy wydarzenia. Pamiętasz moją zasadę „od ogółu do szczegółu”?
Kilka stron poświęcam blogowi, tworząc kalendarz wpisów oraz tracker, w którym zaznaczam pracę nad artykułami, a potem ich promowanie w mediach społecznościowych. Są to tylko sprawy dotyczące bieżącego miesiąca, wszystkie inne związane z blogiem zapisuję w segregatorze. W rozpisce miesięcznej notuję także przeczytane książki (swoje i te, które czytam dzieciom), a jeśli biorę udział w jakimś wyzwaniu, tutaj je monitoruję.
Po wielu miesiącach przerwy jakiś czas temu wróciłam do tygodniówek, w bardzo okrojonej formie. Zaznaczam w nich najważniejsze zadania na bieżący tydzień.
Podstawa mojego bulletjournalowania to dniówki, które są u mnie dość szczegółowym spisem zadań do wykonania (i „odhaczenia”). System planowania dziennego wypracowałam sobie dość wcześnie i jestem z niego zadowolona.
Nowy segregator
Kiedy zaczynałam planowanie w BuJo, miał on być moim jedynym notesem, który zastąpi wszystkie inne (zgodnie z ideą twórcy tego systemu). W praktyce okazało się to niemożliwe i rok temu przeszłam na system hybrydowy. Narzędziem do bieżącego planowania jest notes, a wszystkie sprawy wykraczające poza obręb aktualnego miesiąca przeniosłam do segregatora. Znalazły się tam kolekcje (na przykład spisy książek, listy rzeczy, które chcę kupić), plany treningów i rozpiska diety, sprawy blogowe (na przykład statystyki, współprace, wydatki i przychody, pomysły na artykuły) i zawodowe.
W segregatorze mogę dowolnie żonglować kartkami, dokładać nowe i usuwać już nieaktualne, co jest szalenie wygodne. Do tej pory pracowałam z nieco już wysłużonym, bo używanym od kilku lat czerwonym segregatorem (który pierwotnie był okładką kalendarza). Od stycznia zastąpi go nowy, przestronniejszy (firmy Projekt Planner) w pięknym, szmaragdowym kolorze i z wkładem w kropki.
Mini minimalizm
Segregator mam większy (choć nadal formatu A5), za to notes zmalał. Pamiętasz pewnie moje poszukiwania Świętego Graala i nadzieje, które wiązałam z notatnikiem Paperblanks. Służył mi bardzo dobrze, bo papier był genialny, ale miał jedną wadę: zamknięcie na klapkę z magnesem. Majtająca się klapka była niewygodna, a na dodatek nie domykała się, kiedy powkładałam do tylnej kieszonki różne skarby. Dlatego tym razem wybrałam notes zamykany gumką, postanowiłam także przetestować mniejszy format. Nowy Bullet Journal to Paperblanks Midi o wymiarach 13×18 cm (czyli pomiędzy A6 i A5), o gramaturze papieru 120 g/m². W linie, do których wracam z radością po flircie z kropkami. Z bardzo ładną „postarzaną” okładką.
Mój szósty BuJo nadal będzie w miarę prosty i (prawie) minimalistyczny. Po ponad dwóch latach eksperymentowania z różnymi rozwiązaniami i układami wypracowałam sobie system planowania, który mi odpowiada i na razie go nie zmieniam.
W artykule podlinkowałam wiele moich wpisów o kreatywnym planowaniu, jeśli Ci jeszcze mało, zajrzyj doA Wy zmieniacie Bullet Journal od stycznia czy dalej działacie w dotychczasowym?
Cześć, zastanawiam się nad zakupem takiego samego segregatora, ale na stronie w opisie widzę, że waży 2kg! To więcej niż mój komputer… Rzeczywiście jest taki ciężki? Pozdrawiam, super blog 🙂
To chyba pomyłka, bo wg mojej kuchennej wagi waży ok. 300 g 😉 Pusty.
Pozdrawiam!
A ja ciągle nie ogarniam tematu 🙁 piękny Twój bullet…
Może BuJo to nie Twoja bajka? 🙂
Zacząłem w październiku i notes mi starczy pewnie na cały 2018. Korzystam z Moleskine, dla mnie jest ok, bo piszę po prostu cienkopisem. Pzdr
Przy takim minimalizmie każdy notes się sprawdzi. A Moleskine niewątpliwie ma w sobie „to coś”. Pozdrawiam!
Moja przygoda z Bujo zaczęła się w wakacje, po zerwaniu wiązadeł w kolanie i to był główny powód; musiałam zastąpić czymś aktywność fizyczną i udało mi się, więc rok 2018 zaczynam z nowym notesem (tym razem kropki, pierwszo była kratka) i już pewną wprawą, choć ozdabianie nadal nie wychodzi mi tak, jakbym chciała 🙂
Bardzo podoba mi się twój blog i liczę na więcej postów dotyczących Bujo
Dziękuję, na pewno co jakiś czas będą się pojawiały 🙂 Życzę Ci miłego (i skutecznego) planowania w nowym notesie!
Pozdrawiam!
ja w nowym, stary zapisałam w 3/4, ale nie byłam zadowolona (był to jubileuszowy leuchtturm). teraz kupiłam oxford signature i liczę, że się sprawdzi.
Powinnaś być zadowolona, papier jest bialutki i dużo grubszy. Nie jest taki sam, jak w zeszytach Oxford (niestety), ale ogólnie jest OK. Na pewno nie ma takiego silnego prześwitywania, jak w LT.
ja zaczynam nowy bujo, chociaż stary się nie skończył, będę planować w notesie od kate_com, przedtem był to memobook, nie spodziewałam się że „go” zamienię na coś innego, ale stało się 😉
Ciekawa jestem, jak Ci się spisze, na pewno jest duża różnica w grubości papieru 🙂