Od trzech miesięcy prowadzę BuJo w notatniku Scribbles That Matter. Czas na wyczekiwane przez Was porównanie z Leuchtturmem. Czy warto sprowadzać STM z zagranicy? Który notatnik wybieram?
Bardzo lubię, kiedy producenci słuchają opinii klientów i ulepszają produkty. To wyraz szacunku, ale i oznaka wyczucia rynku, zazwyczaj przekładająca się na zarobki firmy. Międzynarodowa społeczność bulletjournalistów powinna była wstrząsnąć wytwórcami notesów. Czy tak się stało?
Szukając świętego Graala
Tak jak rycerze króla Artura szukali po całym świecie świętego Graala, tak ja niezmordowanie tropię idealny notes. Ma być solidny, miły dla oka, poręczny, ale przede wszystkim wypełniony świetnym papierem, który nie będzie przebijał ani prześwitywał. O taki papier wcale nie łatwo, nie wystarczy bowiem, aby był gruby – musi także mieć odpowiedni skład. Chcę, aby pióro sunęło po nim gładko, ale nie może być zbyt śliski, bo atrament będzie długo schnął. Musi być przyjazny kapryśnym końcówkom brush penów. Nie może być żółtawy, ale bijąca po oczach biel też mi nie odpowiada.
Najlepszy papier nie pomoże, jeśli notatnik będzie miał miękką, tandetnie wykonaną albo nieładną okładkę. Brak gumki i pojemnej tylnej kieszonki – odpada. Jedyne, na czym mi nie zależy, to liniatura. Kocham linie i delikatną kratkę, gładkie kartki i kropki też są w porządku. Nie używam też zakładek.
Jak widzisz, notesomaniaczka ze mnie wymagająca i kręcąca nosem. Szukając ideału przetestowałam kilkadziesiąt notatników i zeszytów, wiele z nich opisałam w dwóch Wielkich Testach Notesów na blogu. Cieszę się, że korzystacie z tych porównań. Przygotowując je, dokładnie testuję papier, ale zwracam uwagę także na inne parametry ważne dla użytkowników (format, cena, dodatkowe wyposażenie takie jak gumka czy zakładki).
Notes do BuJo – czyli jaki?
Testy robię dla wszystkich użytkowników notesów, ale – jako osoba od dwóch lat korzystająca z Bullet Journala – zawsze oceniam notatniki także pod tym kątem. Czym notes do BuJo różni się od innych?
Trwałością! To chyba najważniejsze kryterium. Niezależnie od tego, czy nosisz notes w torbie, czy leży on spokojnie na biurku, codzienne użytkowanie przez kilka miesięcy to dla niego spore wyzwanie. Dlatego solidne szycie i porządna okładka to warunek sine qua non bujonotesu. Powinien być porządnie wykonany i otwierać się na płasko.
Drugi element to dobry papier. Kropki, kieszonki, zakładki to już tylko dodatek umilający życie.
A co z indeksem i numeracją stron? Są potrzebne, jeśli stosujesz oryginalny system planowania Rydera Carrolla, to znaczy zapisujesz w notesie wszystko jak leci, na bieżąco. Tak dzieje się zazwyczaj w pierwszym Bullet Journalu. Niewiele znam jednak osób, które korzystałyby z tych elementów po dłuższym czasie bulletjournalowania, bo jest to niewygodne. Kolekcje (spisy) praktyczniej robić w jednym miejscu (na przykład od tyłu notatnika) lub trzymać je oddzielnie w segregatorze, czyli stosować system hybrydowy.
Leuchtturm1917, kultowy klasyk
Kiedy dwa lata temu zaczynałam przygodę z Bullet Journalem, notes Leuchtturm1917 był przedmiotem pożądania większości bujomaniaków. Po części dlatego, że jako jeden z nielicznych na rynku miał indeks i numerowane strony, po części zaś z powodu trudnej dostępności na rynku amerykańskim czy australijskim. To, co ciężkie do zdobycia wydaje się nam lepsze, nic więc dziwnego, że za oceanem posiadanie Leuchtturma stało się pewnego rodzaju snobizmem. Firma poszła za ciosem, tworząc we współpracy z Ryderem Carrollem notes o nazwie Bullet Journal (od zwykłego różniący się dodatkową zakładką, bardziej rozbudowanym indeksem, krótkim poradnikiem tłumaczącym ideę Bullet Journalingu, napisem wytłoczonym na okładce i – oczywiście – ceną).
Moja opinia
W Lesiu prowadziłam pierwszy „oficjalny” Bullet Journal. Był to notes z gładkimi kartkami kupiony w Empiku. Wspominam go miło, bo towarzyszył początkom mojego kreatywnego planowania. Leuchtturm jest ładny, starannie wykonany i ma dobrej jakości papier, który nie przebija. Wiem, że ma wielu fanów także w Polsce, ale ja już do niego nie wrócę. Dlaczego? Bo papier bardzo mocno prześwituje, co mi przeszkadza. Firma mimo głosów krytycznych ze strony użytkowników BuJo jak na razie nie zwiększyła jego gramatury.
Oprócz tego pierwszego z gładkimi kartkami, mam także Leuchtturma1917 w kropki, kupionego znacznie później – to jego męczyłam w blogowych testach.
Ocena 7/10
tutaj, a w tym artykule opisałam ten notes w porównaniu z Oxfordem Business Journal i Nuuną.
Test Leuchtturma1917 znajdzieszScribbles That Matter, czyli Lesio 2.0
Zamysłem twórców STM było stworzenie notesu lepszego od Leuchtturma. Rozłożyli konkurenta na części pierwsze, poczytali opinie w Internecie i postanowili:
- ozdobić okładki i wykonać je z odporniejszego na zabrudzenia i wycieranie tworzywa
- dać grubszy papier
- wydrukować dłuższy indeks
- dodać stronę na key/klucz, czyli spis symboli używanych w BuJo
- dodać szlufkę na długopis/pióro
- dodać stronę do testowania pisadeł
Zachowując bardzo porządne wykonanie, dwie zakładki, pojemną kieszonkę i kolorowe twarde okładki, dali światu ulepszoną wersję Leuchtturma.
Moja opinia
Lepszy Lesio to trochę za mało, by być świetnym notesem. Papier jest grubszy tylko nieznacznie, a to oznacza, że nadal prześwituje. Co gorsza, czasem również przebija (kiedy rysuję w notesie kreskując cienkopisem raz koło razu).
Turkusowy kolor okładki, jej jakość i miłe wrażenie przy dotyku to duży plus mojego Scribblesa. Natomiast urocze rysuneczki (doodle) wytłoczone na okładce szybko mi się znudziły. Prowadzę teraz dość minimalistyczny Bullet Journal i wolałabym, aby ich nie było, bo nie bardzo do niego pasują. Podoba mi się pomysł ze stroną na testowanie pisadeł – można się bez niej obejść, ale miło że o tym pomyślano. To trochę tak, jakby producent zapraszał: „testuj do woli, my wiemy że jakość naszego papieru jest znakomita”. Jako chwyt psychologiczny – świetne.
Czy wrócę do Scribbles That Matter w przyszłości? Nie wiem. Wolałabym notes bez stron przeznaczonych na klucz i indeks, bo nie korzystam z nich w ogóle. Papier niestety nie spełnia moich wymagań. Biorę poprawkę na to, że firma jest młoda i otwarta na dialog z klientami. Reaguje na opinie użytkowników (wypuściła na przykład wersję z gładką okładką, bez doodli, bo nie wszystkim się podobały) i być może zdecyduje się zwiększyć gramaturę. Wadą STM z punktu widzenia polskiego użytkownika jest ograniczona dostępność – można go w tej chwili kupić w kilku zagranicznych sklepach internetowych (np. na Amazonie).
Ocena 8/10
Test Scribbles That Matter znajdzieszScribbles That Matter vs. Leuchtturm1917
Znasz już moją subiektywną opinię, czas na konkretne porównanie notesów. Postanowiłam to zrobić w postaci tabelki:
Uwagi do tabelki:
w nowszej wersji Scribbles That Matter jest więcej stron (201 numerowanych), a na okładce rysuneczek trupiej czaszki zastąpiono jeżem (podobno na życzenie klientów);
producenci STM zapowiadali wprowadzenie innych formatów notatników (np. A4) i innej liniatury (linie), ale ich jeszcze nie widziałam; [po ukazaniu się tego artykułu pojawiły się w sprzedaży notatniki A4 i A6]
do notatników Leuchtturm1917 dołączone są naklejki na okładkę i grzbiet;
kropki w obu notesach są szare. STM ma nieco ciemniejsze (dla mnie to zaleta);
Leuchtturm1917 można kupić w Polsce (łatwiej online, ale bywa także stacjonarnie), cena to 50-60 złotych (plus ew. koszt dostawy);
Scribbles That Matter sprowadzony z brytyjskiego Amazona to wydatek około 100 złotych.
Pytacie mnie często, czy warto sprowadzać Scribbles z zagranicy. Trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie nie wiedząc, czego oczekujesz i ile pieniędzy chcesz przeznaczyć na notes. Jeśli ciut grubszy papier, wydrukowany indeks, klucz, strona do testowania pisadeł i szlufka na długopis są dla Ciebie warte dwukrotnie wyższej ceny, to czemu nie. Nie lubisz prześwitywania i przywiązujesz dużą wagę do jakości papieru? Niekoniecznie.
Wybór notatnika to ważna i szalenie ekscytująca sprawa, a więc nie zapomnij podzielić się tym wpisem z innymi notesomaniakami; kliknij na ikonkę poniżej! 🙂
Chciałabym tylko dodać, że właśnie kilka dni temu Scribbles That Matter wrzuciło na rynek europejski notesy również w innych formatach niż A5 (A6 oraz A4) oraz z gładkimi okładkami – są dostępne na europejskich Amazonach 🙂
Dziękuję! Właśnie widziałam na Instagramie, zaraz uzupełnię.
Cześć 🙂
A testowałaś może notatnik eksperymentalny od frannys? Jak ci się sprawdził?nadaje się?
Jak sama nazwa wskazuje jest on „eksperymentalny”, czyli w (ciągłej) fazie tworzenia. Miałam ten pierwszy, ale nie jest już sprzedawany od dawna. Pojawiają się i znikają kolejne wersje z różnymi rodzajami papieru i okładkami. Trudno mi więc go oceniać czy polecać.
A jak się sprawdził Paperblanks, pisałaś, że ma szansę zostać Graalem 😉 Gratuluję porównania, jak zwykle dopracowane. Leuchtturm mnie rozczarował, chyba też miałam jakiś gorszy egzemplarz, a tak na niego liczyłam po wpadce z Moleskine.
Bardzo dobrze się sprawdził, papier jest rewelacyjny. O (gorszej) jakości papieru LT pisałam w odpowiedzi na komentarz Ewy niżej. Zresztą o Moleskine też czytałam takie opinie, ale tutaj się nie wypowiem, bo miałam tylko kalendarze.
Ech, czyli dalej pozostaje szukanie świętego Graala w kropki.
Jakimś cudem w moim pierwszym LT, jeszcze z jedną zakładką papier był doskonały, gładki (ja muszę mieć super gładki papier, nawet kosztem wysychania atramentu), nic nie prześwitywało. Mój kolejny LT to rozczarowanie, papier jest szorstki i cieńszy, i nie wiem czy trafił mi się za pierwszym razem „bubel” czy obniżyli jakość papieru?
Dzięki za porównanie ze STM. Mieszkam w Londynie, ale jeszcze go nie widziałam w sklepach, żeby po prostu pomacać.
Za to przypadkowo znalazłam Muji i ich kołonotatnik w kropki, omg, ten papier jest cudowny. Co z tego kiedy nie produkują zwykłych zeszytów, a ja z kołowymi notesami jakoś sie nie umiem polubić 😀
Teraz zamówiłam planer Pani swojego czasu, gdzie mówią że papier ma być wyśmienity. Zobaczymy 🙂
Ja też zauważyłam różnicę jakości papieru w moim pierwszym (gładkim) LT i drugim (w kropki) – jeden był z Empiku, więc mógł być wyprodukowany nawet kilka lat wcześniej niż drugi. Czytałam zresztą takie opinie (że papier się pogorszył).
Jeśli chodzi o brak prześwitywania, to gramatura papieru musi być tak od 100-110 g/m² wzwyż.
pozdrawiam:)
Nuuna byłaby boska gdyby nie to, że kropki (w mojej ocenie) są rozmieszczone zbyt gęsto 🙁
Niestety, ale wcale nie jest boska – u mnie pościerała się farba z okładki, a papier przebija mimo grubości… Kropek za to nie widziałam, takie blade 😀
Znając życie, to wiadomo że Graala nie ma 😉
Wszystkie notesy w kropki, które widziałem, również te topowe, i tak mają te kropki krzywo – nie wiem czy i wy to widzicie? Są to różnice naprawdę minimalne, ale jednak są. Wygląda na to, że technika drukarska nie opanowała jeszcze tej dziedziny…
Tak, też zwróciłam na to uwagę, wynika to pewnie z trudności z przycięciem kartek do właściwego formatu – gdyby mierzono to co do kropki, zostawałoby dużo „ścinków”, a to pewnie podnosi koszt.
A Graal dla każdego jest czymś innym – jeden woli mały format, drugi duży, jeden musi mieć lekki notes, drugiemu to obojętne 🙂
Pozdrawiam!