Pismo ręczne, w którym litery łączą się ze sobą, jak żaden inny styl pisania wyraża naszą osobowość. „Charakter pisma” to właśnie sposób, w jaki piszemy kursywą. Dlatego warto poświęcić trochę czasu, aby była nie tylko czytelna, ale i piękna.
No dobrze, powiesz, ale przecież Ty propagujesz print, drukowane pismo odręczne. A teraz nagle chwalisz kursywę? Ano chwalę. 🙂 Print jest moim pismem codziennym, uwielbiam te równiutkie schludne literki. Ale absolutnie nie chciałabym, żeby całkowicie wyparł kursywę!
Kursywa, czyli pismo łączone
W polszczyźnie kursywę kojarzymy zazwyczaj jako pismo pochylone. Owszem, kursywa przeważnie jest pisana mniej lub bardziej ukośnie, ale w tym artykule mam na myśli pismo, w którym litery łączą się ze sobą. Definicję kursywy w takim znaczeniu, jak ja go używam, znajdziesz na anglojęzycznej Wikipedii.
Mamy zatem trzy rodzaje pisma ręcznego:
- print (block letters, manuscript, Druckschrift) – litery w ogóle się ze sobą nie łączą;
- italik – litery łączą się tam, gdzie piszącemu wygodnie (najczęściej z sąsiednimi nie są łączone litery duże, a także g, j, q, y); czasem italik traktuje się jako odmianę kursywy (italic cursive lub semi-cursive);
- kursywa (cursive, Schreibschrift) – litery łączą się ze sobą prawie zawsze. Niektóre style pisma kursywnego (np. amerykańskie pismo Palmera, o którym już wspominałam na blogu) są pomyślane tak, aby przy pisaniu wyrazów w miarę możliwości nie odrywać pióra od kartki.
Skąd się wzięła kursywa?
Pisma łączone pojawiły się wraz z wejściem do użytku miększych niż kamień i dłuto narzędzi do pisania: tabliczek woskowych, papirusu, pergaminu, trzcinek i ptasich piór. Powstały minuskuły, czyli małe litery (przedtem używano tylko dużych, majuskuł), litery stawały się okrąglejsze i zaczęły łączyć się ze sobą, szczególnie w szybkim, codziennym pisaniu (currere to po łacinie „spieszyć się”). Pierwsze pismo łączone – kursywa rzymska – wykorzystywane było do mniej formalnego pisania, np. listów, rachunków. Natomiast na pomnikach i monumentach z czasów starożytnego Rzymu znajdziemy elegancką i symetryczną kapitałę.
W Średniowieczu początkowo nie było pisma stricte kursywnego, dopiero od XIII wieku pojawiła się kursywa gotycka. Był to czas (ponownego) upowszechniania się pisma odręcznego jako takiego – na tworzonych wtedy uniwersytetach i w szkołach, wśród kupców i uczonych. Z czasem pojawiły się inne pisma łączone, już pochylone, między innymi niemiecka Kurrenta, kursywa humanistyczna (italika) i Copperplate (kursywa angielska).
Kursywa szkolna
Szkolne pisma kursywne, choć nadal ładne z dzisiejszego punktu widzenia, były jednak w czasach sobie współczesnych pismami bardziej użytkowymi niż ozdobnymi. Pochodziły od lekkiego i stylowego Copperplate, były pisane zmienną linią (stalówką na obsadce, a później piórem wiecznym z elastyczną stalówką), jednak znacznie uproszczone. Jeśli chcesz więcej poczytać o takiej kursywie, to polskiemu przedwojennemu pismu szkolnemu poświęciłam oddzielny artykuł, był post o nauce pisania w przedwojennych szkołach, a w jeszcze innym opisałam pismo elementarzowe Mariana Falskiego.
Współczesna szkolna kursywa daleko odeszła od przedwojennego wzoru i niestety nie jest uczona tak, aby pisać płynnie, bez częstego odrywania narzędzia od kartki.
Czy da się żyć bez kursywy?
Polska to jeden z ostatnich bastionów kursywy. Dzieci w naszym kraju uczą się tego pisma jako pierwszego i jedynego. Print, a nawet semi-kursywny italik oficjalnie w szkołach nie istnieją. Na własnej skórze przekonałam się, że nie jest to dobre, bo są uczniowie, którym mniej skomplikowane pismo uprościłoby (i tak przecież niełatwe) początki edukacji.
Za nic bym jednak nie chciała, żeby kursywa odeszła do lamusa. Uczmy się na błędach innych i nie dopuśćmy do tego. Amerykanie wychowali sobie pokolenie, które kursywą nie pisze i nierzadko nawet nie potrafi jej odczytać. I wcale nie są z tego powodu szczęśliwi, przeciwnie, próbują odwrócić ten proces. Konieczność organizowania warsztatów kursywy dla dorosłych to jednak dość przerażająca wizja.
Myślę, że podczas ośmiu lat edukacji podstawowej można zarówno uczyć dzieci pisma kursywnego, jak i pokazać im, jak wypracować łatwiejszy sposób pisania wykorzystując elementy italika i printu.
Od kursywy do printu – i z powrotem
Uczona alfabetu z elementarza Falskiego, pisząca odręcznie na co dzień jeszcze na studiach, w ostatnich latach większość czasu spędzałam przy komputerze, coraz rzadziej sięgając po pióro czy długopis. Moje pismo stało się tak dziwne, że czytanie własnych notatek było męczarnią. Postanowiłam więc nad nim popracować. Zdecydowałam się na radykalną zmianę charakteru pisma na print – piszę nim każdego dnia w moim Bullet Journalu.
Aby jednak nie zaniedbać kursywy, uczyłam się z moją grupą facebookową Kochamy Pismo Ręczne metody Palmera i polskiego szkolnego pisma przedwojennego. Ponieważ oba te style nie były dla mnie wygodne do codziennego nieformalnego pisania, opracowałam sobie własny alfabet kursywny i wyćwiczyłam go tak, że posługuję się nim swobodnie.
Jak wygląda moja kursywa
Wymyślając krój swoich liter, wypisywałam sobie poszczególne (duże i małe) litery alfabetu, uwzględniając zarówno moje dawne pismo, jak i kroje takie jak Palmer, pismo przedwojenne czy szkolne pisma z innych krajów (niektóre opisałam tutaj, wzory innych są na przykład tu).
Zastanawiałam się, jaki kształt danej litery mi się podoba i czy łatwo mi będzie ją pisać. Kiedy już „skompletowałam” swoje abecadło, rzuciłam w mojej grupie hasło ćwiczenia kursywy i przepisywałam różne teksty. Raźniej mi było ćwiczyć pisanie z innymi i już wkrótce przyzwyczaiłam się do tych liter, których kształt był dla mnie nowy. To głównie duże litery. Małe piszę zupełnie zwyczajnie i niewiele było tu zmian. Moja kursywa jest lekko pochylona, pisząc kładę kartkę skośnie względem dolnej osi biurka.
Stopień pochylenia kursywy zależy od Ciebie. Kąt Copperplate to 55°, pisma Palmera 52°. Ja piszę lekko skośnie, około 65-70° (pismo proste ma 90°).
Po co mi takie pismo?
Na co dzień piszę printem, więc musiałam znaleźć zastosowanie dla kursywy, żeby nie wyjść po pewnym czasie z wprawy. Ponieważ korzystam z wielu notesów, postanowiłam w niektórych pisać tylko kursywą. Tak robię na przykład w niedużym notatniku, w którym wypisuję sobie cytaty z książek. Czasem podczas lektury trafiam na tak ciekawe, mądre czy oryginalne zdanie, że po prostu muszę je sobie zapisać. Założyłam w tym celu oddzielny zeszyt i właśnie on jest miejscem do pisania kursywą. Piszę nią także podsumowania kolejnych miesięcy w BuJo, czasem listy, dedykacje czy nawet spisy zakupów albo menu na święta.
Po co w ogóle to robię? Bo kocham kursywę i nie chcę jej zapomnieć.
Jeśli interesuje Cię pismo odręczne, praca nad jego wyglądem, to polecam Ci moją książkę”Italik. Pisz ładniej”. To podręcznik i dwa zeszyty ćwiczeń (dla dzieci i dla dorosłych), w których uczę czytelnego, ładnego i szybkiego kroju, italika. Jest on łatwiejszy od kursywy, praktyczniejszy na co dzień od printu – doskonały i dla dzieci, i dla dorosłych. Kup w moim sklepie KLEKSOGRAFIA (klik)!
Właśnie magluję przedwojenną kursywę, a dzięki pani połknąłem bakcyla, mam już 11 piór i zapisuję drugi zeszyt przy okazji ucząc się nowego języka 🙂 Polecam tanie pióra Platinum Preppy, są za ok 20zł i można kupić sobie kilka na kilka kolorów :]
Pozdrawiam
Brawo, bardzo się cieszę, że zaraziłam takim fajnym bakcylem 😉 Muszę się przyjrzeć tym piórom, bo szukam czegoś niedrogiego, a z Aliexpress (pozostając w temacie bakcyli) jakoś – chyba irracjonalnie, ale jednak – strach zamawiać.
Powodzenia w zgłębianiu pisma przedwojennego!
Pozdrawiam serdecznie
Mam zamówione kilka sztuk z ali i właśnie niedługo powinny dochodzić… ehh 😉 A Preppy polecam w rozmiarze F0,3- bardzo fajnie suną po papierze(i są najtańsze). M0,5 sunie już ultra gładko, ale jest jednak chyba troszkę za grubo. Z kolei EF0,2 troszkę drapie, co nie znaczy że w porównaniu do szkolnych piór za kilkanaście zł jest złe -wręcz przeciwnie, ale nie daje takiej satysfakcji z pisania.
Pozdrawiam serdeczniutko!
Z przyjemnością przeczytałam Pani artykuł. Informacja na temat pisma w szkołach amerykańskich jest prawdą. Jestem nauczycielką w USA i pierwszym stylem nauki pisma jest print. Nie wszystkie szkoły jednak wprowadzają kursywne pismo. W tej chwili uczę klasę piątą i wprowadziłam ten styl pisma. Dzieci z entuzjazmem ćwiczą literki i wyrazy. Rodzice są także zdziwieni, a zarazem zadowoleni, ze dzieci uczą się kursywnego pisma. Bo przecież spotkają się z sytuacja kiedy będą musiały przeczytać coś w tym stylu pisma! Pozdrawiam.
Dziękuję! Tak, wiem, że w USA sytuacja jest skomplikowana, bo różnie bywa w różnych szkołach/stanach, a nawet zależy to od decyzji nauczycieli. Świetnie, że Pani wprowadza pismo kursywne, bo (niezależnie jakie będzie pismo uczniów w przyszłości) warto go choćby „liznąć”.
Pozdrawiam
Dzień dobry! Miło, że jeszcze kogoś interesuje ładne pismo. Ja piszę książki amatorsko i zanim tekst dam na komputer, piszę rękopis właśnie ręcznie do zeszytu i staram się pisać nawet nie wiedząc, kursywą. Nie zawsze mi wychodzi to starannie, ale pomogą to mi potem lepiej pracować nad tekstem. Podoba mi się Pani blog, będę musiał kiedyś więcej czasu jemu poświęcić. Przejrzałem jeszcze wpis o szarych kolorach, ciekawy. Pozdrawiam
Ireneusz
Dziękuję, cieszę się, że blog się podoba 🙂
Ja odręcznie piszę sporo, ale dłuższe teksty od razu w komputerze, tak się nauczyłam pracując jako dziennikarka. Dawniej wszystko najpierw notowałam na kartce, nawet pracę magisterską tak napisałam.
Pozdrawiam i zapraszam częściej!
Muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy ,kompetencji i zapału..zaczęłam sie interesować ładnym pisaniem bardzo niedawno,o princie nie mialam pojęcia, o innych formach również, wszystko jest dla mnie nowe,i bardzo ciekawe. Cieszę się ogromnie ,że trafiłam na Twojego bloga ,myślę że na dłużej ?
Bardzo mi miło, że do mnie trafiłaś 🙂 Print odkryłam podglądając, jak piszą za granicą i rozpropagowałam najpierw w mojej grupie na Facebooku, a później tutaj. Cieszę się, że „zaraziłam” nim tyle osób.
Serdecznie pozdrawiam!
Ja piszę czymś w rodzaju italica albo printu tyle, że zniekształcone trochę te litery.
Jeśli chodzi o print to nie ma jakiegoś konkretnego wzoru liter, chodzi głównie o to, by były jak najwygodniejsze do pisania.
Pozdrawiam!
Zdecydowanie kursywa to mój ulubiony charakter pisma, choć w bujo czy w innych krótkich notatkach piszę czymś bliżej printu. Kursywą zdecydowanie lubię spisywać swoje myśli – podsumowania miesiąca, ciekawsze sny, cytaty – takie rzeczy bardziej od serca to pismo mi się jakoś tak bardziej z emocjami kojarzy.
No i słusznie, kursywa jest dużo bardziej „osobista” 🙂
Pozdrawiam!
A ja piszę kursywą (z elementami italiki) od zawsze. Robiłam nią nawet notatki na studiach, a teraz tak spisuję listy zakupów, bo jest to dla mnie najbardziej naturalny krój pisma. Z liter drukowanych korzystam w zasadzie wyłącznie do rozwiązywania krzyżówek lub urozmaicenia, wyróżnienia jakiegoś fragmentu tekstu.
Oczywiście, ostatnio w ogóle mniej piszę ręcznie, ponieważ z listów tradycyjnych (które jeszcze 10 lat temu były dla mnie czymś normalnym) „przesiadłam się” na pocztę elektroniczną, etap nauki wymagającej wielu notatek też jest już za mną. Ale zapragnęłam nauczyć się pisma biznesowego Palmera, więc planuję ten powrót do większej ilości odręcznego pisania.
Gdyby nie Bullet Journal, to nie wiem,czy znalazłabym zastosowanie do pisania ręcznego na co dzień. Oczywiście można pisać dla samej przyjemności pisania, ale miło,jeśli jest to także przydatne 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Moje pismo podoba się innym, ale mi nie bardzo. Stąd się wzięłam na tym blogu. Print (dziękuję za książkę) okazał się łatwiejszy niż przypuszczałam, jest wygodny i czytelny. Moje własne pismo powoli dopracowuję pomagając sobie ćwiczeniami z kaligrafii. Piszę bardzo dużo i prawie wyłącznie piórami wiecznymi, których od zawsze jestem wielbicielką. Kursywą też zdarza mi się pisać (choć nie wiedziałam, że tak się nazywa), ale tylko wtedy kiedy mam nastrój albo piszę coś specjalnego…
Tak, print na co dzień rządzi 🙂 Ciesze się, że e-book się przydaje. Na kursywę też muszę mieć nastrój, jest taka bardziej odświętna…
Pozdrawiam!
Moja kursywa jest strasznie koślawa aż wstyd.
Może warto nad nią popracować troszkę ? 😉